Musimy jednak pamiętać, że według obowiązującej w Polsce Ustawy o Prawie oświatowym dzieci w wieku 6 lat są objęte obowiązkiem odbycia rocznego przygotowania przedszkolnego w przedszkolu, oddziale przedszkolnym w szkole podstawowej lub w innej formie wychowania przedszkolnego. Jest to tzw. "zerówka". Co zrobić, gdy dziecko jest ofiarą agresji w szkole? Jak pomóc dziecku gnębionemu przez rówieśników? ,,Poradnik Dla Rodziców” już dostępny! Dokładnie 1 czerwca 2021 roku w Dzień Dziecka, premierę miała moja nowa książka. Oprócz ogromnej radości i zachęcenia do zakupu, bardzo chciałbym opowiedzieć Ci o niej więcej. w szkole? Proszę zaznaczyć jedną odpowiedź. tak 1 nie 2 → Proszę przejść do pytania 26. 24. Ile lat łącznie dziecko uczy/uczyło się języka angielskiego poza obowiązkowymi zajęciami w szkole? Jeśli dziecko uczyło się tylko kilka miesięcy, proszę wpisać ułamek, np. sześć miesięcy to 0,5. Proszę wpisać liczbę lat: 25. Adaptacja do nowej szkoły. Proces adaptacji do nowego środowiska trwa od około czterech do sześciu tygodni. Dziecko sygnalizuje różne trudności, ale obserwujemy, że coraz sprawniej sobie z nimi radzi. Widzimy, że odnajduje się w nowych okolicznościach. Nawiązało relacje z kolegami z klasy. Ku naszemu zaskoczeniu zaczyna wręcz Dziecko które dokucza innym dzieciom samo najpewniej ma problemy. Wcale nie musi być tak, że tylko obserwuje najbliższych dorosłych. Może być tak, że to własnie ono jest poniżane, bite, czy wyśmiewane. I to niekoniecznie przez ojca, matka może niczym się nie różnić, albo być jeszcze gorsza. W skrócie: umowę zawiera się na czas określony (zazwyczaj 12 miesięcy) i dziecko jest przez ten czas objęte ciągłą ochroną. Oznacza to, że możesz ubiegać się o odszkodowanie z ubezpieczenia szkolnego, nawet jeśli pociecha złamie palec na wakacjach. – Jak w każdym ubezpieczeniu – wszystko zależy od zakresu ubezpieczenia 76W8. Ewa Pągowska: Jak przygotować dziecko do nauki w szkole, żeby było mu w niej dobrze?Agnieszka Stein: To jest właściwie pytanie o to, jak wychowywać, bo wszystko, co wcześniej robimy jako rodzice przygotowuje dziecko do dalszego życia, a więc także do rozpoczęcia nauki w szkole. Ja bym raczej zapytała: „Jak mogę siebie przygotować na to wydarzenie?”, „Jak widzę to doświadczenie?”, „O co w nim chodzi?”, „Czy sądzę, że będzie fajnie, czy raczej się tego boję i uważam szkołę za zło konieczne?”. Powiedzmy, że szkoła nie kojarzy mi się zbyt mogę świadomie szukać takiej, w której będzie dziecku najlepiej, a jeśli nie mam możliwości wyboru placówki, mogę się zastanowić, co zrobić, żeby zminimalizować ryzyko wystąpienia tych sytuacji, których się boję. Trzeba zadać sobie pytanie: „Jaką rolę, jako rodzic, mam w tym wszystkim do odegrania?”. Mogę przeanalizować, co w moich szkolnych doświadczeniach było trudne, jakie jest prawdopodobieństwo, że sytuacja się powtórzy w przypadku mojego dziecka, co takiego robili moi rodzice, co mi nie pomagało i co w związku z tym ja mogę zrobić co zrobić tuż przed pierwszym września? Czy może raczej: czego nie robić, bo mam wrażenie, że czasem zbyt wiele jest szumu wokół szkolnych rodzice rzeczywiście mamy tendencję do nadawania zbyt dużego znaczenia momentom przejściowym w życiu naszych dzieci i albo snujemy wizję, jak w tej szkole będzie niesamowicie i mamy duże oczekiwania, albo niepokoimy się, czy dziecko sobie poradzi. To wszystko może rodzić presję, przez którą dziecku może być potem właśnie – co robić, gdy dziecko nie chce chodzić do szkoły?Na początku to się raczej nie zdarza. Zresztą później dzieci też najczęściej współpracują, nie protestują przeciwko szkole, nawet jeśli nie jest im w niej tak do końca fajnie. Dlatego jeśli już zaczynają komunikować, że nie chcą tam chodzić, to znaczy, że jest im naprawdę trudno. Warto się tym zająć i dowiedzieć, co się jakimi problemami najczęściej przychodzą rodzice uczniów pierwszej klasy?Z kłopotami z nauką i zachowaniem. Czasem już po dwóch miesiącach szkoły rodzice dostają informację, że ich dziecko nie nadąża. To zaskakujące, szczególnie w świetle wiedzy o tym, że w pierwszej klasie każdy uczy się we własnym tempie. Ustalenie jednej normy, według której wszyscy uczniowie mają w tej samej kolejności przyswajać różne rzeczy, jest praktycznie niewykonalne. Jest jednak podstawa ale ona mówi, co dziecko ma umieć na koniec trzeciej klasy. Nie ma w niej nic o rozkładzie materiału. Tymczasem zdarza się, że rodzice są ostrzegani, że dziecko może nie zdać do drugiej w tym złego?To jest straszenie, zresztą typowe dla polskiej szkoły. Najpierw straszy się, że dziecko nie zda do następnej klasy, co na etapie nauczania początkowego praktycznie się nie zdarza, w trzeciej klasie straszy się czwartą i do niedawna w szóstej – tym, co będzie w gimnazjum. Zamiast koncentrować się na „tu i teraz”, koncentrujemy się na zapobieganiu jakimś katastroficznym scenariuszom. A człowiek, który się boi, reaguje na dwa sposoby: walczy lub ucieka. Kiedy więc rodzic słyszy w szkole, że jego dziecko sobie nie radzi, to najczęściej po powrocie do domu krzyczy na nie i siada z nim do powinien zrobić, kiedy słyszy, że dziecko „nie nadąża”?Może spytać, co to znaczy, z czym dokładnie jest kłopot, dlaczego jest taka potrzeba, by dziecko już w tym momencie coś umiało i jak wielu uczniów ma ten sam problem, bo często się okazuje, że pół klasy jest w takiej samej sytuacji. Nie jest to więc kłopot pojedynczego dziecka, tylko nauczycielki lub nauczyciela, którzy chcą iść dalej z programem, a nie mogą, bo pół klasy nie jeśli rzeczywiście rzecz dotyczy tylko naszego dziecka?W większości przypadków wystarczy dać dziecku czas. Jest takie fałszywe przekonanie, że nauka jest przyswajana linearnie, że jeśli dziecko nie nauczy się w pierwszej klasie tego, co nauczyciel zaplanował na ten moment, to już nigdy tego nie nadrobi. Takie podejście do procesu nauczania jest bardzo stereotypowe i niezgodne z aktualną wiedzą na temat rozwoju dziecka, który jest skokowy. Mogę oczekiwać od szkoły, że da mojemu dziecku ten czas?Tak, ponieważ przepisy o edukacji mówią, że obowiązkiem nauczyciela jest rozpoznawanie potrzeb i możliwości dziecka oraz dostosowywanie do nich warunków i metod pracy. Jeśli jednak rodzice czują niepokój, mogą pójść do specjalisty, chociaż z dostępem do tych dobrych nie jest łatwo. Można trafić na kogoś, kto powie, że z dzieckiem należy po prostu więcej pracować. Tymczasem nie chodzi o to, by pracować więcej, tylko inaczej. Dlatego nie musimy kupować w ciemno tego, co inni, także nauczyciele czy psycholodzy, mówią o naszym dziecku. Kiedy rodzice przychodzą do mnie, też proponuję im, żeby dali sobie prawo do zadawania pytań, bycia sceptycznym, by sprawdzali, czy to, co słyszą, zgadza się z tym, jak oni widzą swoje poradnia psychologiczno-pedagogiczna to dobry adres dla rodzica, który chce się skonsultować?Tak. Myślę, że kiedy z diagnozy, którą dostaniemy w poradni, wyrzucimy te wszystkie fragmenty, w których jest napisane, że dziecko powinno pracować więcej, uzyskamy wiele cennych informacji. Może się okazać, że są problemy ze wzrokiem, słuchem czy niedokończone procesy rozwojowe i np. pokładanie się na ławce wynika z problemów z napięciem mięśniowym. Kiedy o tym wiemy, łatwiej nam przekonać szkołę, że trzeba wziąć dziecko pod opiekę, bo często dzieje się to dopiero na wyraźną prośbę czego to wynika?Z konstrukcji systemu szkolnego, który ma wobec nauczycieli bardzo duże oczekiwania i oni są tak zajęci ich spełnianiem, że nie mają już przestrzeni na kontakt z dzieckiem. Dlaczego nauczyciel straszy, że pierwszoklasista nie zda? Albo stawia oceny uczniom pierwszych trzech klas – te wszystkie buźki i literki? Dlatego, że takie są wobec niego oczekiwania. W wielu szkołach dyrektor przegląda dziennik i sprawdza, kto ile ocen postawił, czy nie jest ich za mało. Kolejnym elementem tego systemu są rodzice, którzy wręcz oczekują tych w nauczaniu początkowym nie powinno ich można je traktować poważnie lub nie. W interesie szkoły leży, by rodzice jak najbardziej przejmowali się ocenami, bo te oceny pracują na ranking szkoły, a w interesie dzieci – by przejmowali się nimi jak najmniej, bo oceny zupełnie nie odzwierciedlają wiedzy i umiejętności dziecka. Sami nauczyciele mówią: „Mam świadomość, że on dużo wie, ale postawiłem dwójkę na koniec roku, bo miał dwójki z klasówek”. Rodzice się boją, że jeśli nie będą przywiązywać wagi do ocen lub gdy ocen nie będzie, dziecko straci motywację do niestety w ogóle się nie wierzy, że dziecko może mieć jakąś własną motywację. Przekonanie, że trzeba je motywować zewnętrznie, że ono samo nie jest zainteresowane poznawaniem świata, nauką, rozwojem, pojawia się bardzo wcześnie. Kiedy ma rok, rodzice biją brawo, że stanęło na nogach. Czy naprawdę sądzą, że gdyby tego nie robili, dziecko by nie wstało? Motywację zewnętrzną często myli się z zainteresowaniem i dawaniem poczucia bezpieczeństwa, a to nie to jeśli dla rodzica oceny nie są ważne, ale dziecko bardzo przeżywa, gdy dostanie „smutną buźkę”?To są rzadkie sytuacje. Do mnie dość często przychodzą rodzice i mówią: „Chcemy, żeby nasze dziecko wiedziało, że oceny nie są w życiu ważne, że liczy się to, co ktoś umie i jakim jest człowiekiem. Próbujemy mu to przekazać, ale ono nadal się ocenami przejmuje”. Ale kiedy zaczynamy rozmawiać, okazuje się, że jednak pytają dziecko jaką ocenę dostało, a jeśli okazuje się, że słabą, proponują, że z nim poćwiczą, pouczą go. Z kolei gdy dostaje dobrą, to się z niej co mają robić?Nie pytać o TYLKO FRAGMENT ROZMOWY Z AGNIESZKĄ STEIN. CAŁOŚĆ MOŻNA PRZECZYTAĆ W NAJNOWSZYM NUMERZE MAGAZYNU"DZIECKO & PSYCHOLOGIA" TEN NUMER W CAŁOŚCI POŚWIĘCONY JEST SZKOLE, EDUKACJI I ROZWOJOWI DZIECI W WIEKU 5-10 do kupienia w kioskach oraz na stronie także może cię zainteresować:Nauczycielka: 8-letnie podstawówki to powrót do szkoły sprzed 20 lat. Tylko dzieci są już inne. Co je czeka? Kalendarz roku szkolnego 2017/2018: dni wolne od szkoły 1900 zł rocznie - tyle średnio kosztuje rodzica "darmowa" podstawówka dziecka. Na co idą te pieniądze?Dzieci o dyskietce: To prababcia pendrive'a? Footer title This content can be configured within your theme settings in your ACP. You can add any HTML including images, paragraphs and lists. Footer title This is an example of a list. Example link 1 Example link 2 Example link 3 Footer title This content can be configured within your theme settings in your ACP. You can add any HTML including images, paragraphs and lists. Footer title This content can be configured within your theme settings in your ACP. You can add any HTML including images, paragraphs and lists. fot. Jarosław Pytlak Pomysł udostępnienia na fejsbuku wybranych haseł ze „Słownika pedagogicznego dla rodziców i nauczycieli zagubionych w nowoczesnym świecie”, publikowanych przez ostatnie pięć lat w kwartalniku „Wokół szkoły”, okazał się noworocznym „strzałem w dziesiątkę”. Pojawiła się lawina reakcji, gwałtownie przybyło osób śledzących profil bloga Wokół Szkoły. Okazało się, że owe hasła mogą się nawet podobać, choć oczywiście w różnym stopniu, odzwierciedlonym liczbą lajków i komentarzy. Samo w sobie jest to dla mnie jako publicysty cenną informacją o stanie ducha i zainteresowaniach Czytelników. Szczególnie żywy odzew wywołało hasło „Nie bawię się z tobą!”, zamieszczone w dwóch wersjach, które przytaczam tutaj na użytek osób niekorzystających z fejsbuka. NIE BAWIĘ SIĘ Z TOBĄ! (2015) – Prosty komunikat pozwalający małemu dziecku poinformować inne dziecko o niezadowoleniu z jakości wzajemnych kontaktów. Zdrowy przejaw kształtowania relacji społecznych w grupie rówieśniczej, przez niektórych rodziców określany jednak nowocześnie, mianem mobbingu. Mobbing w piaskownicy – tego nie wymyśliłby nawet Mrożek! NIE BAWIĘ SIĘ Z TOBĄ! (2020) – Prosty komunikat pozwalający małemu dziecku poinformować inne dziecko o niezadowoleniu z jakości wzajemnych kontaktów. Zdrowy przejaw kształtowania relacji społecznych w grupie rówieśniczej, przez rosnącą rzeszę dorosłych traktowany dzisiaj jako przejaw agresji (przemocy), wymagający interwencji. W wersji soft – rozmowy uświadamiającej wychowawcy z agresorem i/lub jego rodzicami o niestosowności takiego zachowania. W wersji hard – wsparcia psychologicznego dla ofiary i warsztatów zastępowania agresji dla całej grupy horyzoncie rysuje się już wersja super hard – pozew sądowy, do wyboru: przeciwko rodzicom agresora albo niekompetentnemu personelowi placówki oświatowej. Pierwotnie przesłanie tego hasła było proste: nie pchajmy swojego dorosłego nosa we wszystkie, nawet najbardziej banalne sprawy dziejące się między dziećmi i nie przenośmy do tego świata naszych ocen i pojęć. Jednak coś, co pięć lat temu wydawało mi się godnym wyśmiania absurdem, teraz nabrało rangi poważnego problemu, dotyczącego nie tylko dzieci, ale wciągającego również dorosłych. Rzecz w tym, że właściwie z roku na rok obserwuję gwałtowny wzrost rodzicielskiej troski o wszystko, co własnego dziecka dotyczy. Ot, takie rodzicielstwo totalne, kształtowane przez emocje, rosnące na toksycznej pożywce informacyjnej docierającej z otoczenia. Pisze komentatorka mojego posta na fejsbuku o rzeczywistości szkolnej swojego dziecka: „Będziesz się z nami bawić, jeśli wypijesz wodę z kałuży i zjesz ziemię spod krzaka”. Inna opisuje maczanie słonych paluszków w kleju i zmuszanie jej dziecka do zjedzenia tego. Jedno i drugie w kolejnym komentarzu słusznie zostaje uznane za obrzydliwe, złe i przygnębiające. Na tle takich opisów zdarzeń moja sugestia, wynikająca z treści hasła, żeby nie ingerować niepotrzebnie w to, co dzieje się między dziećmi, może wydawać się słaba. Ale muszę stanąć w jej obronie, bowiem nie ma sensownej alternatywy. Nie wiem, czy świat stał się tak bardzo niebezpieczny, czy tylko rozsypało się nasze poczucie bezpieczeństwa, w czym pomaga nieustająca lawina informacji medialnych, złych, bardzo złych i tragicznych, ale za to przyciągających uwagę. Tylko w sprawach dotyczących młodzieży i tylko z ostatniego czasu: nastolatek zasztyletował w szkole innego nastolatka, szóstoklasista popełnił samobójstwo, bo nauczycielka techniki postawiła mu piątkę a nie szóstkę, brat zabił brata w kłótni o dostęp do komputera czy też konsoli do gier… To działa na rodzicielską wyobraźnię, nauczycielską zresztą też. Czy my-dorośli jesteśmy w stanie funkcjonować tak jak kiedyś, a jednocześnie zapobiec tego typu wydarzeniom?! Czy nauczyciel będzie musiał już zawsze brać pod uwagę, że jego fałszywy ruch przy wystawieniu stopnia może doprowadzić do tragedii? Czy rodzic, pozostawiając w domu dwójkę swoich dzieci, będzie już zawsze zastanawiać się, czy kłótnia pomiędzy nimi nie doprowadzi do tragedii? Odpowiedź nie może być pozytywna, bo tak funkcjonować się nie da. Nie ma takich zabezpieczeń organizacyjnych ani prawnych, może poza umieszczeniem dzieci w izolatkach i kaftanach bezpieczeństwa na dodatek, które pozwoliłyby zapobiec nieoczekiwanym efektom rozmaitych zaburzeń, szerzących się w młodym pokoleniu. Musimy przydawać rzeczom dotyczącym dzieci właściwą miarę, żeby nie uczynić z nich kalek psychicznych, a samemu nie zwariować. Faktem jest, że relacje między dziećmi w ostatnich latach zbrutalizowały się. Między dorosłymi zresztą też, od poziomu polityków aspirujących do rządzenia państwem, po wczasowiczów ukrytych za parawanami na plaży w Łebie. Dzieci nie żyją w próżni i chłoną atmosferę, którą tworzy całe społeczeństwo. Jednocześnie te same dzieci są dzisiaj, jak nigdy, postawione na piedestale. Nie miejsce to na rozważanie dlaczego, ale tak właśnie jest. Projekt „dziecko” ma być udany, dziecko zadbane i szczęśliwe. Niestety, szczęście utożsamiane jest z brakiem przeciwności losu, a nie z ich pokonywaniem. Z natychmiastowym spełnianiem marzeń, a nie staraniem o ich spełnienie. A za tym idzie brak gotowości na porażki i brak odporności w ich obliczu. Takich obrzydliwych, złych i przygnębiających sytuacji, jakich przykłady wymieniłem powyżej za komentatorkami z FB, w swojej karierze pedagogicznej widziałem setki. Ostatnio jest ich więcej, niż kiedyś, uczniowie przeżywają je mocniej, więc częściej, niż kiedyś proszę o interwencję psychologa. Ale nadal, podobnie jak kiedyś oczekuję najpierw od rodziców, aby zanim zaczniemy „coś z tym robić”, spojrzeli na sytuację przez dwa filtry. Pierwszy – autorefleksyjny – „Co takiego jest mojemu dziecku, że inne mu dokuczają?!”. Bo jednak nawet dzisiaj naturalnym stanem pomiędzy dziećmi jest wspólna zabawa. Drugi filtr nazwałbym zdroworozsądkowym. - Jeśli będą się z tobą bawić, pod warunkiem, że zrobisz coś głupiego, to się z nimi nie baw! Poszukaj innych koleżanek i kolegów (jeśli dziecko ich nie może znaleźć, tym bardziej patrz filtr pierwszy). Oczywiście zdaję sobie sprawę, że często sytuacja staje się tak zaogniona, że dziecko sobie autentycznie nie radzi. Więc w sytuacjach kryzysowych pomoc pedagoga, czy psychologa jest potrzebna, jak nigdy wcześniej. Ale nie oczekujmy, że będzie tak w każdej sytuacji, bo zwariujemy, a dzieci wraz z nami. Puenty dla tych refleksji dostarczyło mi dzisiaj samo życie. Tak się bowiem złożyło, że wjeżdżałem kolejką gondolową na Jaworzynę Krynicką, a w wagoniku oprócz mnie podróżowało kilkumiesięczne dziecko w wózku, wraz z rodzicami. Wjazd trwa kilkanaście minut, więc zdążyliśmy sobie trochę pogadać o tym i o owym. W pewnej chwili wagonik wyjechał spomiędzy drzew i na twarz dziecka, które spokojnie leżało w wózku i obserwowało świat, padły ostre promienie słońca. Czujny tata natychmiast ustawił swoją dłoń tak, by zacienić oczy malucha. Ośmielony miłą rozmową, postanowiłem zaryzykować i zapytałem, czy mogę podzielić się pewną myślą, która dla rodziców może okazać się ciekawa. Po uzyskaniu zgody poprosiłem ojca dziecka, żeby cofnął rękę i popatrzył, co się stanie. A stało się to, co (było dla mnie) oczywiste – dziecko przymknęło oczy. Bez żadnego grymasu dyskomfortu! Ręka wróciła na miejsce, dziecko oczy otworzyło, powtórnie została zabrana – zamknęło. Zapytałem – dlaczego osłania Pan oczy dziecka? Przecież ono właśnie uczy się, jak radzić sobie z otoczeniem. Odbywa lekcję (jedną z setek lub tysięcy), do czego służą różne części ciała, w tym wypadku powieki. Nie należy mu tego doświadczenia odbierać! Owszem, gdyby zaczęło płakać lub wiercić się, może interwencja byłaby usprawiedliwiona. Ale jeśli nic się nie dzieje, trzeba pozwolić dziecku przeżywać także chwile dyskomfortu. Przejechaliśmy kolejne kilkaset metrów - maluch z zamkniętymi oczami - aż wreszcie młody tata nie wytrzymał psychicznie. Podniósł budę wózka, żeby twarz dziecka była w cieniu. Ale wysiadając z wagonika podziękował. Drodzy Rodzice! Jeszcze zanim dziecko pójdzie do szkoły, możecie zwiększyć jego odporność na przeciwności losu. Po prostu nie spełniajcie jego potrzeb z wyprzedzeniem. Dajcie szansę przeżycia dyskomfortu. Uczcie, że nie wszystko otrzymuje się tu i teraz. To nie są wydumane rady – naprawdę widać, jak bardzo dzisiejszym dzieciom brakuje dzielności, unicestwianej przez nadmiar opieki w dzieciństwie. Krótko mówiąc, pozwólcie swoim dzieciom "mrużyć oczy"! I "nie podnoście budy od wózka", jeśli dziecko nie da wyraźnego sygnału, że tego potrzebuje. *** Postscriptum (fragment artykułu z numeru 1/2014 kwartalnika „Wokół szkoły”): Trudno oprzeć się wrażeniu, że wielu rodziców nie radzi sobie ze światem, który został pozbawiony jakiejkolwiek naturalności. Nie chodzi wyłącznie o przekształcenie środowiska przyrodniczego, ale także społecznego, które powoduje, że wychowanie młodego pokolenia straciło swój tradycyjny kontekst kulturowy, a stało się zadaniem heroicznym, wymagającym wymyślania wszystkiego od nowa. Zazwyczaj pod dyktando legionu Wujków Dobra Rada, którzy tylko czyhają, by sprzedać nieszczęsnym rodzicom jakiś towar lub pomysł (który zresztą jest dzisiaj również towarem). A jeśli nawet materiał prasowy zdaje się pełnić wyłącznie funkcję informacyjną, to i tak nie poprawia samopoczucia czytelników. Oto w numerze 22/2014 „Newsweeka” znalazł się artykuł Doroty Romanowskiej o przyciągającym uwagę tytule „Pochwała brudu”, w którym czytamy: „Dr David P. Strachan, epidemiolog z londyńskiego ST. George’s Hospital Medical School (…) w prestiżowym czasopiśmie medycznym „British Medical Journal” sformułował (…) tzw. „hipotezę higieniczną”. Zakłada ona, że od pierwszych chwil życia potrzebujemy mikrobów. Kontakt z nimi jest niezbędny, by układ odpornościowy nauczył się chronić nasz organizm przed zagrożeniem. – Bakterie, grzyby i inne drobnoustroje, które uważamy za złe, są częścią środowiska. Jedynie żyjąc z nimi, mamy szansę rozwijać się prawidłowo – mówi Michael Zasloff, immunolog z Georgetown University Medical Center. Organizm wystawiony od wczesnego dzieciństwa na działanie różnych mikrobów uczy się, które są dobre, a które złe. Z tej wiedzy korzysta potem przez całe życie.” W konkluzji dowiadujemy się, że eliminowanie z otoczenia dziecka naturalnych czynników chorobotwórczych wydaje się być przyczyną różnych rodzajów alergii i innych chorób związanych z wadliwym działaniem układu odpornościowego. A więc nie tylko wycinanie lasów tropikalnych, zanieczyszczenie wód i skażenie gleby, ale także… nadmiar czystości jest niebezpiecznym przejawem przekształcenia środowiska przyrodniczego. A teraz – to już moja własna inicjatywa – spróbujmy powyższy fragment artykułu przerobić, stawiając inną hipotezę, którą nazwę „opiekuńczą”: „Zakłada ona, że od pierwszych chwil życia potrzebujemy pewnej dawki dyskomfortu. Kontakt z nim jest niezbędny, by układ nerwowy nauczył się prawidłowo reagować na stres, pobudzając organizm do działania. Poczucie braku, frustracja, które uważamy dzisiaj za złe, i przed którymi ze wszystkich sił staramy się chronić dzieci, są częścią naturalnego środowiska społecznego. Jedynie żyjąc z nimi, mamy szansę rozwijać się prawidłowo – mówi Jarosław Pytlak, pedagog z Warszawy. Człowiek wystawiony od wczesnego dzieciństwa, w bezpiecznym skądinąd środowisku rodzinnym, na działanie różnych czynników stresogennych uczy się na nie reagować w sposób akceptowalny społecznie. Z tej wiedzy korzysta potem przez całe życie.” Nie potrafię przytoczyć wyników badań naukowych na poparcie „hipotezy opiekuńczej”, jednak znajduje ona pełne potwierdzenie w moim doświadczeniu. Wychowujemy pokolenie dzieci „przezaopiekowanych”, które z tego powodu prezentują brak szacunku dla innych ludzi, bo wszyscy są na ich usługi, nie są przedsiębiorcze, bo wszystko w ich życiu jest wyreżyserowane i nastawione na osiągnięcie z góry założonego efektu, i nie mają poczucia odpowiedzialności, bo wszystko, co ich dotyczy jest narzucone i kontrolowane przez dorosłych. W ten właśnie sposób przejawia się zgubny wpływ przekształcenia naturalnego środowiska społecznego, co już można dostrzec w młodym pokoleniu, a będzie – obym był złym prorokiem – tylko gorzej już za kilka lat. *** I jest, proszę Szanownych Czytelników! (JP-2020) Notka o autorze: Jarosław Pytlak jest dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 24 STO na Bemowie w Warszawie oraz pomysłodawcą i wydawcą kwartalnika pedagogiczno-społecznego Wokół Szkoły. Działalnością pedagogiczną zajmuje się przez całe swoje dorosłe życie. Tekst ukazał się w blogu autora. PRZECZYTAJ TAKŻE: >> Czy można (i warto) pracować coraz więcej? >> J'accuse...! >> Zmieniać szkołę? Koniecznie! Ale z rozwagą Atmosfera w szkole zależy głównie od dorosłych Dorośli często tak bardzo koncentrują się na błędach szkoły powszechnej, zapominając, że to nie “miejsce i system” decydują o tym, jak dziecko będzie czuło się w szkole, ale to właśnie oni tworzą atmosferę nauki i pracy. W istocie to na rodzicach i nauczycielach spoczywa odpowiedzialność za relację z dziećmi oraz za to, w jaki sposób młodzi ludzie odnajdą się w konkretnej organizacji. Aby to dostrzec, najłatwiej odwołać się do własnych przeżyć i doświadczeń – choćby zawodowych. Niezależnie od tego, czy dorośli pracują w dużych korporacjach czy małych rodzinnych firmach, kluczowa dla ich zadowolenia z pracy, efektywności i rozwoju jest zasadniczo nie tyle wąsko rozumiana organizacja firmy (choć wiadomo, że odgrywa ona jakąś rolę), ile to, jak oni się w tej firmie czują. Jacy ludzie nią przewodzą i jak ważny jest dla nich człowiek – jego osobiste potrzeby, predyspozycje i wartości. W przypadku dzieci ma to niewątpliwie jeszcze większe znaczenie, ponieważ one dopiero poznają siebie, kształtują obraz świata, panujących w nim wartości i zależności. One dopiero zaczynają swoją drogę. Warto, aby mogły doświadczać jej w życzliwej atmosferze, głębokim entuzjazmie, wierze we własne siły i motywacje. Uwaga! Reklama do czytania Jak zrozumieć małe dziecko Poradnik pomagający w codziennej opiece Twojego dziecka Zaufanie i współpraca rodziców i nauczycieli Jakość placówki edukacyjnej zależna jest od ludzi, którzy ją tworzą. Oczywiście dużo trudniej jest zapewnić przyjazną atmosferę w ramach odgórnie narzuconych wymagań, ale to jest wciąż możliwe i istnieje na to wiele dowodów. Codzienność pokazuje, że nie każda szkoła publiczna jest z gruntu nieprzyjazna dzieciom, nie każdy nauczyciel – nieempatyczny i odmawiający współpracy z rodzicami. W każdej szkole istnieje przynajmniej kilku dorosłych, którzy mimo trudnych warunków środowiskowych swobodnie odnajdują się w codziennym towarzyszeniu dzieciom oraz wspierają ich harmonijny rozwój, pielęgnują wewnętrzną motywację i naturalną ciekawość świata. A skoro na tym samym zależy zarówno rodzicom, jak i pedagogom pracującym z dziećmi, szanse na wzajemne porozumienie i rzeczywiste wsparcie młodych ludzi w szkole zaczynają znacząco wzrastać. Dotychczas w szkole panowała kultura strachu i przeświadczenie, że dorośli występują w niej przeciw sobie, że nie uda się im w żaden sposób porozumieć, ponieważ brakuje im jednomyślności i otwartości na siebie nawzajem. Okazuje się, że w momencie porzucenia tego przekonania i życzliwego (oraz umiejętnego) zwrócenia się do tej drugiej strony da się połączyć siły i zbudować most prawdziwej kooperacji między wszystkimi uczestnikami procesu edukacyjnego. 1. Wyzbyć się oczekiwań Nie ulega wątpliwości, że szkoła jest częścią życia dziecka i że jest w pewnym stopniu ważna zarówno dla niego, jak i jego rodziców. Dla dziecka jest istotna, ponieważ spędza w niej sporą część dnia i “młodego” życia w ogóle, spotyka się z różnymi sytuacjami i ludźmi i niezależnie od tego, do jakiej szkoły uczęszcza, uczy się w niej życia. Dla rodziców szkoła jest ważnym tematem, ponieważ chcieliby, aby dała ich dzieciom podwaliny wiedzy, na której będą mogły opierać swój dalszy rozwój i dzięki której dostaną się do dobrych szkół wyższych, zdobędą solidne wykształcenie i znajdą pracę pozwalającą zapewnić im spokojne albo dostatnie życie. Dlatego też rodzice spodziewają się, że dzieci już od najmłodszych lat będą w tej szkole doskonale sobie radzić: przynosić dobre stopnie i pochwały za wzorowe zachowanie, wygrywać konkursy i olimpiady przedmiotowe, uczestniczyć w zawodach sportowych i kółkach zainteresowań. Większość rodziców – choć część temu zaprzecza – chciałaby, aby ich dzieci były wszechstronnie uzdolnione, inteligentne, błyskotliwe, a z czasem również zamożne. Trudno znaleźć dorosłego, który cieszy się na myśl o samych dwójach w dzienniczku latorośli, braku jakichkolwiek umiejętności, dobrego wykształcenia i dobrze płatnej pracy (albo pracy w ogóle). To zrozumiałe, że rodzice chcą dla swoich dzieci jak najlepiej. Wygórowane oczekiwania względem dzieci nie przynoszą jednak dobrych rezultatów, a w dodatku ujawniają się w najmniej właściwym momencie – kiedy w szkolnym życiu dziecka pojawiają się jakieś trudności. Kiedy dziecko sobie nie radzi, nie zalicza klasówek i sprawdzianów albo nauczyciel nieustannie się na nie skarży, w rodzicach rodzi się złość i strach. Czują się – najczęściej nieświadomie – rozgniewani na to, że ich syn albo córka są gorsi od innych, że sprawiają kłopoty, że być może za mało się uczą, za mało angażują się w zajęcia dodatkowe albo, że jako rodzice nie najlepiej poradzili sobie z wychowaniem dziecka i przygotowaniem go do życia w szkole. Z nieco większą świadomością denerwują się na konkretnego nauczyciela za to, że nie poświęca dziecku wystarczającej ilości czasu i uwagi w określonym zakresie albo uznają, że pedagog zwyczajnie się do niego uprzedził. Dziecko wyczuwa gniew rodziców, gdy nie spełnia ich oczekiwań, uzyskuje niewystarczająco dobre wyniki w nauce. Zaczyna wówczas sądzić, że oceny świadczą o nim, że pokazują, kim ono jest. Zaczyna również odczuwać, że miłość rodziców jest warunkowa – kochają je i są wobec niego serdeczni tylko wtedy, kiedy dobrze się uczy i zdobywa trofea. W dziecku narasta strach przed odrzuceniem, przed reakcjami rodziców, przed szkołą i uczeniem się w ogóle, ale mimo to stara się sprostać rodzicielskim wymaganiom… Koło się zamyka. Ważnym zadaniem dorosłych jest odpowiedzieć sobie na pytanie, czy walka o lepszy stopień ma jakikolwiek sens. Czy nie odbija się na psychice dziecka, na jego zdrowym poczuciu własnej wartości i sprawczości w ogóle. Dziecko jest w stanie wiele zrobić, by sprostać oczekiwaniom rodziców. Dołoży wszelkich starań, by poprawić ocenę z kartkówki, napisać jak najlepsze wypracowanie, namalować jak najładniejszą pracę na plastykę. Ale cena, jaką zapłaci za swój wysiłek i dźwiganie czyichś oczekiwań, będzie stanowczo za wysoka. Czas więc na odczarowanie znaczenia szkolnych ocen i dostrzeżenie poza nimi czegoś dużo ważniejszego – dziecka jako autonomicznej jednostki! Jako człowieka, który powinien być postrzegany nie tylko jako wzorowy uczeń, lecz także jako człowiek zdrowy i rozwijający swoje osobiste plany i zdolności. Jeśli brakuje na to przestrzeni w szkole, warto udostępnić ją dziecku w domu. Po powrocie ze szkoły powitajmy dziecko pytaniem: “jak się dzisiaj czujesz?”, “co dobrego/zabawnego się dzisiaj u ciebie wydarzyło?”, “z kim spędziłeś dzisiaj najwięcej czasu na przerwach”, “jak się bawiłeś?” itp. Można też opowiedzieć dziecku o swoim dniu, o czymś, co nam samym sprawiło przyjemność albo było dla nas trudne, czy zaskakujące. Zaprosić je do zabawy, wspólnego gotowania czy po prostu na spacer. 2. Przestać obwiniać dziecko Nawet jeśli dorośli nie zawsze zdają sobie z tego sprawę, często mimowolnie obwiniają dziecko za to, że “niepoprawnie” zachowuje się w szkole albo nie dopełniło któregoś ze szkolnych obowiązków. Wiele umiejętności, których szkoła wymaga od dziecka już na początkowym etapie kształcenia, leży poza jego zasięgiem. Dziecku w pierwszej klasie trudno skupić uwagę przez długi czas na jednym przedmiocie albo wykładzie, zapamiętać i odtworzyć nowe informacje, przekazane w sposób podawczy (nauczyciel mówi, uczeń słucha) czy zapanować nad wszystkimi zachowaniami i emocjami. Układ nerwowy, procesy myślowe i budowa fizyczna dziecka są bowiem nie najlepiej dostosowane do wymagań zapisanych w programie nauczania. Nieadekwatne do możliwości dzieci oczekiwania ze strony szkoły przyczyniają się do licznych trudności w nauce i w zachowaniu. Natury nie da się zmienić ani jej nagiąć. I mimo że zawsze znajdzie się kilkoro uczniów, którzy udźwigną ciężar programowych założeń, większa część dzieci nie da sobie z nimi rady. Jeśli więc nauczyciele często się skarżą i piszę krytyczne opinie do dziennika/zeszytu, zadaniem rodziców jest wsparcie dziecka w jego szkolnych niepowodzeniach. Ich przyczyny, poza niedostosowaniem szkolnych wymagań do możliwości rozwojowych dziecka, mogą być związane z wieloma innymi czynnikami zewnętrznymi: nowa bądź trudna sytuacja w domu, konflikt dziecka z nauczycielem czy z rówieśnikami, kłopot z adaptacją w grupie. Zadaniem rodzica jest odnalezienie źródła postaw dziecka i w porozumieniu z nauczycielem, pedagogiem czy psychologiem udzielenie mu fachowej pomocy, by umiejętnie odpowiedzieć na potrzeby małego ucznia. Kiedy młody człowiek czuje, że dorośli szczerze się nim interesują i zamiast obarczać je winą za trudności wspólnie szukają propozycji ich rozwiązań, odzyska wiarę w siebie i chęć do działania. 3. Nawiązać dobry kontakt z nauczycielami Aby dziecko mogło czuć się pewnie w szkolnych realiach, warto nawiązać dobry kontakt z otoczeniem, w którym na co dzień przebywa. Współpraca z nauczycielami, dyrekcją i szkolnym pedagogiem/psychologiem jest podstawą wsparcia dziecka na wszystkich etapach jego kształcenia. Doświadczenie pokazuje, że relacje rodziców z nauczycielami bywają bardzo różne. W kulturze edukacyjnej przyjęło się, że dorośli często występują przeciwko sobie. Często obawiają się ze sobą komunikować, a tym samym trudno im współdziałać. Zarówno rodzice, jak i nauczyciele często odczuwają lęk przed wzajemnymi spotkaniami i rozmowami. Boją się słów krytyki ze strony rozmówcy, negowania sposobów swojego postępowania w relacji z dzieckiem czy winienia za trudności dziecka w nauce i w szkole. Czas jednak porzucić dawne przekonania, mówiące o tym, że tylko zacięta walka między rodzicem a nauczycielem może pomóc dziecku odnaleźć się w szkolnych warunkach. Taka postawa zwykle rodzi więcej frustracji i kłopotów niż przemyślanych rozwiązań. Warto postawić na rzeczywiste porozumienie i budowanie relacji pełnej wzajemnego szacunku i zaufania. Każdy może wnieść do rozwoju dziecka dużo dobra i cennych wskazówek, jeśli tylko otworzy się na nieoceniający kontakt i konstruktywną komunikację. Warto ostatecznie przyjąć, że dorośli są po to, aby wspierać siebie nawzajem i pomagać dzieciom dobrze czuć się w szkole i poza nią. Efektywne współdziałanie nauczycieli z rodzicami jest bardzo ważne. 4. Nawiązać dobry kontakt z innymi rodzicami Bardzo pomocne we wspieraniu dziecka w szkolnym życiu jest nawiązanie relacji z rodzicami kolegów i koleżanek z klasy. Wymiana poglądów i przemyśleń, zespołowe zaangażowanie się w szkolną działalność albo wspólne próby przeforsowania ważnych dla zdrowia i rozwoju dzieci postulatów są często dużo łatwiejsze do zrealizowania w grupie aniżeli w pojedynkę. Ważne, aby w kontakcie z rodzicami starać się nie oceniać szkoły i nauczycieli, a raczej obmyślać najbardziej optymalne formy rozwiązań w danym obszarze. Nauczycielom też nie jest łatwo, a część z nich naprawdę bardzo stara się efektywnie działać, dlatego zamiast występować przeciwko nim w grupie, warto sprawić, aby stali się oni częścią tej grupy i zaprosić ich do współpracy. Wówczas każdy poczuje się ważną częścią szkolnej społeczności i być może z większym entuzjazmem zaangażuje się w niesienie pomocy dzieciom. Tak, aby mogły – mimo niesprzyjających warunków programowych – chętnie podejmować działania i efektywnie planować własny rozwój osobisty. W zespole siła! Warto jeszcze przeczytać: 5. Uważnie obserwować dziecko Ponieważ dorośli skupiają się najczęściej na osiągnięciach dzieci i ich wynikach w nauce, niekiedy umykają im ważne kwestie związane z ogólnym funkcjonowaniem dziecka. Tymczasem takie symptomy jak apatia, rozdrażnienie, wzmożona płaczliwość dziecka, bóle brzucha, brak apetytu mogą wskazywać na to, że w szkole dzieje się coś trudnego dla dziecka, coś niepokojącego. Mogą to być problemy w grupie rówieśniczej, kłopoty z uczeniem się, nadmiar obowiązków czy dotkliwy brak wsparcia ze strony nauczycieli. Może to być też stres związany z presją bycia dobrym czy wzorowym uczniem. Niezwykle ważnym zadaniem dorosłych, przebywających z dzieckiem, opiekujących się nim na co dzień, jest – choć może zabrzmi to nieco triustycznie – doskonałe poznanie go i uważna obserwacja. Nawet drobne zmiany w jego sposobie bycia, mogą wiązać się z kłopotliwymi okolicznościami, w jakich się znajduje. Odnalezienie ich przyczyn jest bardzo pomocne we wsparciu dziecka. Warto pamiętać, że samopoczucie młodego człowieka może być każdorazowo związane również z tym, co dzieje się w domu. Sytuacje konfliktowe między rodzicami, pojawienie się nowego członka rodziny czy też zwykła przeprowadzka mogą w określonym stopniu wpłynąć na dziecko i zaburzyć jego emocjonalną równowagę. Zanim rodzic uda się do szkoły, dobrze, aby przyjrzał się temu, co dzieje się w domu i jak może to wpływać na generalną aktywność dziecka. Warto od razu się zająć rozwiązaniem problemów i nie czekać aż same ustąpią. Jeśli to potrzebne, skonsultować się z nauczycielem dziecka, jego wychowawcą czy szkolnym pedagogiem i ustalić dalsze kroki, aby wspólnie pomóc dziecku powrócić do stanu równowagi. Najważniejszą kwestią jest jednak zapewnienie dziecku przestrzeni zrozumienia i pełnej akceptacji – bez nich żadna pomoc i żadne wspólne przedsięwzięcie zwyczajnie się nie powiodą. 6. Spokojnie i cierpliwie rozmawiać z dzieckiem Dorosłym naprawdę trudno jest się dzisiaj zatrzymać i znaleźć czas na towarzyszenie dziecku. To zrozumiałe, że w tak szybko zmieniającym się świecie, trzeba być dynamicznym i zorganizowanym. Spokojne wysłuchanie dziecka, nawet jeśli opowiada ono o sprawach niezwiązanych z nauką (a najczęściej właśnie o takich potrzebuje mówić), jest jednak podstawą dobrego kontaktu z nim i więzi na całe życie. Warto więc po powrocie dziecka ze szkoły w taki sposób zaplanować popołudnie/wieczór, aby odłożyć na bok wszelkie obowiązki i urządzenia (telefon, telewizor, radio) i spokojnie pobyć z nim w relacji. Ważne jest też, żeby rozmawiać z dzieckiem o tym, o czym ono chce rozmawiać i o tym, co jest dla niego ważne – o jego zainteresowaniach, aktywnościach i relacjach z innymi. Rozmowa powinna polegać na realnym wejściu w świat dziecka i wsłuchaniu się w to, co ono chce powiedzieć. Warto używać empatycznych sformułowań: “jak się z tym czułeś”, “co o tym myślisz?”, “czy lubisz, kiedy Tomek tak postępuje?”, “jak reagujesz, kiedy…?”, “jak można by postąpić w podobnej sytuacji w przyszłości?”, “czy to cię zdenerwowało?/wprawiło w zakłopotanie?” itp. Tego typu pytania nie tylko pozwalają dorosłym dowiedzieć się, co dzieje się w życiu ich dzieci, lecz przede wszystkim pomagają dzieciom zrozumieć własne emocje i uczucia oraz odnaleźć możliwe formy postępowania w różnych okolicznościach. Dzieci wciąż uczą się rozpoznawać i regulować swoje emocje i potrzeby, preferencje i predyspozycje. Uczą się też rozumieć innych, nawiązywać dobre relacje i współdziałać w grupie. Dlatego tak ważna w komunikacji jest uważna postawa rodzica/dorosłego, wspierająca dziecko w radzeniu sobie w różnych sytuacjach w szkole i poza nią. 7. Pozwolić dziecku na własne wybory Czyli na to, aby mogło być sobą, samodzielnie decydować o tym, kim chce być i czym się zajmować, zakładając, że jest przy tym bezpieczne i nie narusza granic innych. Akceptacja potrzeb dziecka, jego osobowości, usposobienia i wyborów pozwala mu zdrowo się rozwijać, a jednocześnie znajdować w sobie wystarczająco dużo siły i energii, by swobodnie odnajdować się w różnych okolicznościach poza domem. Chcąc pomóc dziecku w szkole, w której nie zawsze spotyka się ono z aprobatą wobec jego indywidualnych upodobań (czy to w kontekście ulubionych przedmiotów, zainteresowań, stylu ubierania się czy preferencji dotyczących jedzenia), warto udostępnić mu taką przestrzeń w domowych warunkach. Zgoda dorosłego na nawet tak niepozorne kwestie jak samodzielny wybór ubrania czy decydowanie o aktywnościach w czasie wolnym stopniowo przyczyniają się do wzmacniania dziecięcej autonomii, kształtowania umiejętności krytycznego myślenia czy podejmowania decyzji i brania za nie odpowiedzialności. Skoro szkoła nie zawsze wspiera w zakresie realizowania tych ważnych życiowych celów, rodzice mogą z powodzeniem się tym zająć. I warto, aby dostrzegli w tym swoją kluczową rolę. 8. Zaakceptować dziecko i jego różnorodność W szkolnych warunkach niejednokrotnie brakuje czasu i przestrzeni na poznawanie dziecka i zrozumienie jego indywidualności. Nie oznacza to, że dziecko uczące się w szkole tradycyjnej traci jakąkolwiek możliwość budowania zdrowego poczucia własnej wartości i pozytywnego stosunku do samego siebie i do świata. Najwspanialszą a jednocześnie najbardziej wartościową rzeczą, jaką rodzice mogą dać swoim dzieciom na każdym etapie ich rozwoju, aby wzmocnić je poza szkołą, jest bezwarunkowa akceptacja i miłość, czyli przyjęcie dzieci takimi, jakie są. Zadanie to, choć szlachetne, wymaga ogromnej determinacji rodzica – wiąże się z nieustanną uważnością na dziecko i jego doświadczenia, z uznaniem jego strachu, smutku, ataków złości i frustracji oraz zgodą na to, że dziecko może czasem nie mieć ochoty na współdziałanie ani otwartości na nie. Ważne, aby komunikacja pełna była wyrozumiałości, spokoju i wiary w drugiego człowieka niezależnie od jego postaw, decyzji, wyborów i możliwości. Dorosłym w wielu przypadkach trudno jest zaakceptować samych siebie z całym bagażem swoich uczuć, przeżyć i doświadczeń. Na co dzień jednak wykonują ogrom pracy nad tym, aby wspierać dzieci w poznawaniu siebie i świata. To nie lada wyzwanie, wymagające elastyczności i determinacji. Warto jednak pamiętać, że relacja zbudowana na wzajemnym poświęceniu, empatii i życzliwości, może stać się dla dziecka na tyle silną tarczą ochronną, że wzrośnie ono w głębokiej życiowej sile i samoświadomości nawet w najtrudniejszych realiach edukacyjnych, a zebrane w domu doświadczenia pozwolą mu naturalnie i wszechstronnie się rozwijać, korzystając przy tym z niewyczerpanych pokładów siły i wewnętrznej motywacji przez całe życie. Gdy dziecku dzieje się krzywda, z pomocą muszą przychodzić dorośli. Dziecko powinno też znać instytucje i osoby, do których może się zwrócić ze swoimi problemami. A dorośli mają obowiązek bezinteresownie udzielić mu wsparcia i niezbędnej pomocy. By ułatwić reagowanie w kryzysowych sytuacjach, przedstawiamy prawa i obowiązki dzieci, rodziców oraz nauczycieli. W Polsce nauka jest obowiązkowa do 18. roku życia. Obowiązek szkolny dziecka trwa do ukończenia gimnazjum, nie dłużej jednak niż do uzyskania pełnoletności. Dziecko powinno chodzić do szkoły systematycznie i starać się aktywnie uczestniczyć w lekcjach, szanować kolegów i nauczycieli, przestrzegać regulaminu szkoły. Nauka w szkołach publicznych jest bezpłatna, a każde dziecko musi mieć zapewnione miejsce w szkole państwowej. Dzieci: Prawa i obowiązki dzieci: * mają prawo do wychowania w rodzinie lub adopcji * darmowej nauki * wszechstronnego rozwoju swojej osobowości * kultury, wypoczynku, rozrywki * dostępu do informacji * ochrony zdrowia i opieki medycznej na najwyższym poziomie * prywatności * równości * ochrony przed wyzyskiem i poniżaniem * swobody wyznania i światopoglądu * zabezpieczenia socjalnego i odpowiedniego standardu życia Rodzice: Prawa i obowiązki rodziców: * mają obowiązek zgłosić dziecko do przedszkola, a następnie szkoły. Jeśli dziecko podejmuje naukę w innym mieście niż jego miejsce zameldowania lub w innym kraju, to rodzice pod groźbą grzywny mają obowiązek powiadomić o tym szkołę, do której dziecko teoretycznie powinno uczęszczać * rodzice dziecka podlegającego obowiązkowi szkolnemu są zobowiązani do: - zapewnienia regularnego uczęszczania dziecka na zajęcia szkolne. Każda nieobecność na lekcjach powinna być uzasadniona i pisemnie usprawiedliwiona - zapewnienia uczniowi warunków umożliwiających codzienną naukę i odrabianie lekcji - nienagannej współpracy ze szkołą * mają prawo do wychowywania swoich dzieci w duchu tolerancji i zrozumienia dla innych, bez dyskryminacji wynikającej z koloru skóry, rasy, narodowości, wyznania, płci oraz pozycji ekonomicznej * nie mogą zaniedbywać swoich pociech ani stosować wobec nich kar cielesnych * mają prawo wpływać na politykę oświatową realizowaną w szkołach ich dzieci. A nawet mają obowiązek osobiście włączać się w życie szkół (np. poprzez działalność w radzie rodziców, aktywne uczestniczenie w wywiadówkach) * mają prawo do pomocy materialnej ze strony władz publicznych, eliminującej wszelkie bariery finansowe, które mogłyby utrudnić dostęp ich dzieci do nauki * mają prawo żądać od odpowiedzialnych władz publicznych wysokiej jakości usług edukacyjnych * mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego oraz religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami * Rzeczpospolita Polska zapewnia ochronę praw dziecka. Każdy (w tym i rodzice) ma prawo żądać od organów władzy publicznej ochrony dziecka przed przemocą, okrucieństwem, wyzyskiem i demoralizacją. Nauczyciele: Prawa i obowiązki nauczycieli: * muszą rzetelnie realizować zadania związane z powierzonym im stanowiskiem oraz podstawowymi funkcjami szkoły: dydaktyczną, wychowawczą i opiekuńczą, w tym zadania związane z zapewnieniem bezpieczeństwa uczniom w czasie zajęć organizowanych przez szkołę * muszą wspierać każdego ucznia w jego rozwoju * muszą kształcić i wychowywać młodzież w duchu patriotyzmu, w poszanowaniu Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, w atmosferze wolności sumienia i szacunku dla każdego człowieka * powinni dbać o kształtowanie u uczniów postaw moralnych i obywatelskich zgodnie z ideą demokracji, pokoju i przyjaźni między ludźmi różnych narodów, ras i światopoglądów * dyrektor szkoły powinien sprawdzać, czy uczeń systematycznie chodzi na lekcje * nauczyciel w sytuacji kryzysowej (np. szarpanina, wagary) ma obowiązek powiadomienia o tym wychowawcy klasy ucznia, pedagoga szkolnego lub dyrektora. Wówczas do szkoły wzywani są rodzice. Jeśli doszło do złamania lub naruszenia prawa, np. handlu narkotykami, pobicia, to dyrektor szkoły powiadamia o tym rodziców delikwenta i wzywa policję. A jeśli nauczyciel dowie się lub zobaczy, że dziecko jest zaniedbane przez rodziców, to powinien powiadomić o tym wychowawcę klasy, a ten pedagoga szkolnego i wspólnie powinni odwiedzić rodzinę. Gdy podejrzenia potwierdzą się, to szkoła powiadamia o zaistniałej sytuacji opiekę społeczną i sąd rodzinny, a sama otacza większą opieką potrzebujące wsparcia i pomocy dziecko Nauczyciel nie może: * używać wulgaryzmów w miejscu pracy * stosować przemocy fizycznej lub psychicznej wobec uczniów * wyśmiewać, szykanować, molestować seksualnie uczniów * narażać uczniów na utratę zdrowia lub życia * wykorzystywać stosunku zależności w celu wymuszania pożądanych działań lub zachowań * poświadczać nieprawdy, fałszować dokumentów szkolnych, brać udziału w procederze korupcji Drogie Uczennice, Drodzy Uczniowie Skończyły się wakacje, a Wy uśmiechnięci i wypoczęci wracacie do szkół. (...) Szczególnie gorąco witam sześciolatków rozpoczynających w tym roku wspaniałą szkolną przygodę ( ). W listopadzie tego roku mija 25 lat od uchwalenia przez Zgromadzenie Ogólne ONZ Konwencji o prawach dziecka - najważniejszego międzynarodowego dokumentu określającego prawa przysługujące dzieciom. Mam nadzieję, że w związku z tym wydarzeniem nowy rok szkolny 2014/2015 będzie czasem szczególnym dla całej społeczności szkolnej. To przecież znakomita okazja do rozmów o Waszych prawach i potrzebach - nie tylko edukacyjnych. Zachęcam więc rady pedagogiczne, samorządy uczniowskie i rady rodziców do podjęcia różnorodnych inicjatyw podkreślających podmiotowość dziecka i przypominających o jego prawach - także do wypoczynku i zabawy (...). Proszę więc dzieci i nauczycieli o wspólne przygotowanie ciekawych zajęć, promujących prawa dziecka i wiedzę o Konwencji o prawach dziecka. Z najserdeczniejszymi pozdrowieniami Wasz rzecznik Marek Michalak ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail Zobacz: EBOLA atakuje! Jest gorzej niż zakładano! Polsce grozi epidemia? [WIDEO]

dzieci dokuczają mojemu dziecku w szkole